niedziela, 18 listopada 2012


dolina Manhattanu
z własnym słońcem odbitym w szklanej ścianie,
z wiatrem co skręca w czterdziestą drugą lub pędzi prosto aleją,
z wielką przepaścią, co głowę przechodnia wykręca do góry.

dolina pośród 
błyszczących gór, Starbacksów, giftshopów, 
sandwichbarów i milionów przechodniów,
ze schodami do metra, klaksonami, neonami,
z własnym Rzymem i Pekinem, 
z hukiem spod nóg

dolina, która niedosypia
odliczająca ulice w nieskończoność
piąta, tak samo piękna jak siódma
mostami trzymane, żeby się nie zapaść od tego wszystkiego
od bryzy na Downtown, po świergot na Uptown




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz